Królestwo z papieru

Chociaż "Paper Mario: The Thousand-Year Door" dziś uznawana jest za grę kultową, w dniu premiery daleko jej było do tego tytułu. Już w 2004 roku zdecydowanie nie wywracała stolika gatunku –
Recenzja "Paper Mario: The Thousand-Year Door" na Switcha
Jeśli miałbym wskazać jedną z najcenniejszych gier w swojej kolekcji, bez wątpienia byłaby to "Paper Mario: The Thousand-Year Door" na GameCube’a. To tytuł, który wśród fanów Nintendo osiągnął status kultowego, a jego ceny na aukcjach internetowych często oscylują w granicach 600-800 zł za europejskie pudełkowe wydanie w dobrym stanie. Na ponowne nadejście papierowego Mariana i tym samym ukrócenie praktyk spekulantów w sieci, przyszło nam czekać blisko 20 lat. Teraz, kiedy zadebiutuje on w odświeżonej formie, da szansę na zapoznanie się z tą produkcją całej masie graczy. Pozostaje tylko pytanie: czy faktycznie warto było czekać?



Chociaż "Paper Mario: The Thousand-Year Door" dziś uznawana jest za grę kultową, w dniu premiery daleko jej było do tego tytułu. Już w 2004 roku zdecydowanie nie wywracała stolika gatunku – zamiast tego doszlifowała wszystkie jego aspekty do perfekcji i wyznaczyła na długie lata standard, z którym późniejsze gry RPG z Mario nie były w stanie konkurować.



Chociaż historia jest prost – księżniczka Peach kolejny raz zostaje uprowadzona (serio, to się zamienia w jakieś niezdrowe hobby), a nasz wąsaty hydraulik wyrusza na jej ratunek (kolejne niezdrowe hobby…) – to mimo wszystko napotkane po drodze postacie nadają całości rumieńców i czynią tę przygodę jedną z bardziej wyjątkowych w serii. Już od samego początku, jak tylko pojawiamy się w mieście Rogueport, możemy zaobserwować, jak bardzo różni się ono od tego, do czego przyzwyczaiły nas gry z serii z Mario. Ledwo przekroczymy bramę miasta, a zostajemy okradzeni, a podczas jednego z pierwszych dialogów gry możemy zauważyć, że w tle dochodzi do pobicia bogu ducha winnej (?) postaci na ulicy miasta.



Produkcja Intelligent Systems bardzo zgrabnie łączy elementy platformowe (tak dobrze znane fanom wąsatego hydraulika) z wszystkim, co związane jest z serią RPG, czyli walką, eksploracją i dialogami. W tej grze nawet przez chwilę nie ma miejsca na nudę, ponieważ albo będziemy zajęci rozwiązywaniem relatywnie prostych zagadek, albo weźmiemy udział w zbyt prostych walkach (przeraźliwie proste, aż prosi się o jakiś trudniejszy tryb dla weteranów). Jeszcze kiedy indziej poprowadzimy rozmowy z mieszkańcami, zrobimy zakupy w sklepie albo podążymy za zadaniami pobocznymi w Rogueport. Dodatkowo, przez całą grę będziemy zdobywać nowe "papierowe moce", które umożliwią nam dostęp do lokacji wcześniej niedostępnych, więc przygotujcie się na sporo backtrackingu, który zdecydowanie przedłuży czas gry.



Jako że jest to przedstawiciel gatunku RPG z Mario w roli głównej, to osobny akapit należy poświęcić na walkę i rozwój postaci. Zdążyłem wspomnieć już, że starcia są zbyt proste i niestety nawet na późniejszych etapach gry niewiele się w tej materii zmienia. W zasadzie ciągle mamy odpowiedni zapas gotówki, który pozwala nam na zakup przedmiotów wspomagających nas w walce. W efekcie czego, niektóre ważniejsze pojedynki udało mi się kończyć w trzy tury, co zostawiało mnie ze sporym niesmakiem. Dodatkowo w walce możecie wspierać się zdobytymi po drodze odznakami, które z kolei mogą wzmocnić życie Mariana, dać mu nowe zdolności albo wzmocnić już posiadane. Co jednak istotne, pula miejsc na odznaki jest ograniczona na starcie i tylko przy zdobywaniu kolejnego poziomu postaci możemy wybrać, czy chcemy ją zwiększyć, czy może wolimy mieć więcej punktów zdrowia albo zdolności. RPG pełną gębą, o ile mówimy tylko o rozwoju postaci.



Największą wadą tego odświeżenia, poza zbyt łatwymi walkami, jest fakt, że zamiast GameCube’owych 60 klatek na sekundę otrzymaliśmy downgrade do 30 na Switchu. O ile w przypadku eksploracji czy elementów platformowych nie ma to większego znaczenia, o tyle w przypadku walki, u której podstaw leży odpowiedni timing w naciskaniu przycisków, robi to ogromną różnicę i jest dalekie od komfortowej rozgrywki. Nie chciałbym usprawiedliwiać twórców i ich decyzji, ale jedynym sensownym powodem może być to, że staruszek Switch nie daje już rady udźwignąć nawet takich tytułów w wyższym klatkażu.



Nie mogę jednak odmówić tej grze uroku. Większość graczy, która po nią sięgnie po raz pierwszy, prawdopodobnie nawet nie zauważy braku 60 klatek na sekundę. Za to z pewnością docenią historię, humor i różnorodność światów czekających na odkrycie. To wyjątkowa gra, która zasługiwała na równie idealne potraktowanie przy portowaniu na najnowszą generację konsol Nintendo. Szkoda, że takiego nie otrzymała. Niemniej tych blisko 30 godzin, które z nią spędziłem, były dobrze spędzonym czasem i jeśli nie mieliście wcześniej okazji zagrać w tego papierowego Mariana, biegnijcie do sklepu, będziecie zachwyceni.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones